Z albumu "Klasyka dla dzieci - część II" (2012)Album w formacie mp3 dostępny w Empik.com:http://bit.ly/1GItnj9Posłuchaj innych albumów z muzyką dla dzieci or
Fajka i tytoń do niej to przyrząd kontemplacyjny, wyostrzający obserwację i uczący dostrzegania niuansów. Siadasz na fotelu/hamaku/pniu drzewa, zapalasz i obserwujesz. Jak rośnie trawa, jak usycha, jak tańczą pszczoły, jak prószy śnieg. Z tych obserwacji rodzi się świadomość nietrwałego piękna, jakie nas otacza i przenika. Cóż pełniej i piękniej obrazuje krąg życia i wieczną zmienność bytu niż pory roku? Na 4 pory roku Stanislawa ostrzyłem sobie zęby i kominy od długiego czasu. Podoba mi się bowiem pomysł stworzenia takiego cyklu, a oczyma i podniebieniem wyobraźni czułem już smaki, każdy skrajnie różny od poprzedniego, będący od niego odpoczynkiem i uzupełnieniem zarazem. Doświadczenie nauczyło mnie, że pod szyldem Stanislawa pojawiają się tytonie, które odbieram dosyć skrajnie, jak chociażby cudowny London Mixture i traumatyczny do granic możliwości Black and Gold. Dlatego zdecydowałem się na zakup 10-gramowych próbek. Proszę o tym pamiętać czytając moje wypociny. Podczas kilku paleń nie jest możliwe zgłębienie wszystkich smaków danego tytoniu. Niniejszy tekst traktujcie więc jako zapis impresji, wyciąg zaledwie kilku dni z każdej pory roku. Wiosna Irish Spring składa się z Virginii i Louisiana Perique. Przy pierwszym wąchaniu czuć słodycz aromatu, po kolejnych pociągnięciach ustępuje on nieco trawiastym virginiowym nutom i czemuś dusznemu. Nie kusi, nie włazi sam do fajki, ale to w końcu nie tabaka, żeby degustować wyłącznie nosem. Rozdrabniam, nabijam, zapalam. Na początku jest papierosowo. Perique bardzo niewiele. Czuć nie tyle jego smak, ile samą pieprzność nim wywołaną i, niestety, prócz pieprzności i jakiejś lekkiej chemii niekonkretnego aromatu, w pierwszej fazie palenia nie uświadczyłem nic więcej. Chwilami wyjrzy nieśmiało Virginia ale dominuje ciepłe powietrze z pieprzem. Z czasem smak się wygładza, ujawnia się słodkość (ale raczej ta aromatyczna) pochodząca ponoć z beczek po sherry. Nigdy nie piłem sherry ani nie gryzłem beczki po niej, nie potrafię więc docenić wykwintności syropu. Jak dla mnie jest to zwietrzała landrynka, na szczęście ledwie wyczuwalna. W dalszej części palenia częściowo wyparowuje, częściowo harmonizuje się z resztą smaków. Na pierwszy plan wychodzi już klasyczna Virginia, bardzo delikatnie podbudowana Perique. Okazuje się wówczas, że to całkiem dobry tytoń, delikatny, słodkawy chociaż niekonkretny, bez nuty przewodniej. Mogłoby tego tytoniu nie być i świat nic by na tym nie stracił – ani złego, ani dobrego. Czyli zupełnie inaczej jak z prawdziwą wiosną. Nie potrafię odgadnąć inspiracji twórców tego specyfiku, dlaczego zdecydowali się akurat tak nazwać ten tytoń? Może tak pachnie wiosna w Irlandii ? Nie wiem, nie byłem. Nie ma tu jednak ani świeżości burzy, ani mokrej ziemi, ani młodej trawy. Może chodzi o zapach kurzu towarzyszący wiosennym porządkom i tanie perfumy jakiejś ciotki przybyłej z wizytą na święta. English Summer Po wiośnie przychodzi lato. Składa się ono z bardzo jasnej, niczym nie dosmaczanej Virginii. Zapach słonawo-drzewny, barwa złoto-miedziana. Jak łąka opromieniona sierpniowym słońcem. Początek bez rewelacji. Gdy wysilam pamięć, wydaje mi się, jakby to Lato miało coś wspólnego z Golden Glow. Podobna płaskość (?). Szybko jednak pojawiają się ciekawostki w postaci kwasków. Jakby jabłkowo-cytrynowy posmaczek, zasadzony na solidnej, virginiowej bazie. W miarę spokojnego palenia smak staje się coraz bardziej słodki. Gdzieś w ¾ pojawia się, uwaga, posmaczek kwaśnej malinki! Był on dla mnie przyjemnym zaskoczeniem. Czy smaki te wynikają z podlania jakimś syropem, tego nie wiem. Nawet jeśli to zrobiono, to bardzo umiejętnie i z wyczuciem. English Summer to przyzwoity tytoń, jeden z najbardziej naturalnie owocowych, jakie dane mi było palić. Lekki, orzeźwiający i o niewielkiej mocy, ziele to zasługuje na swoją nazwę. Mimo to, nie urzekł mnie, to nie mój typ Virginii. Myślę jednak, że wielu może go polubić. Scottish Autumn W końcu musi nadejść i jesień. Ziele to pachnie ostrą papryką i warzywami. Gdybym miał po samym węchu oceniać skład jesieni, bez wahania postawiłbym na va-pera. Ale Perique tam nie ma. Jest za to czysta, sucha Virginia, w kolorze ziemi na ugorze. Smak wytrawny, orzechowy, z chlebowym posmaczkiem przywołującym bardzo odległe skojarzenie z Best Brown Flake Samuela Gawitha. Jest drzewiasto i stabilnie, momentami, aż do płaskości. Gładki delikatny dym nie drapie w gardło. W smaku kwasków nie uświadczymy, ewoluuje on w inną, równie ciekawą stronę. Wyczułem jakby posmak liści klonowych i bimbru. Wzmaga się także gawithowska chlebowo-słodowość w tle. Później także orzechowość nabiera jakby lekkiej słodyczy i pierności jednocześnie. Wszystko to zgrywa się ze sobą bardzo harmonijnie i na podstawie z prostego, męskiego, wytrawnego tytoniu, tworzy całkiem ciekawą mieszankę. Po pierwszym zapaleniu jesieni stwierdziłem, że jest to chyba najgorszy z opisywanych tytoni. Kolejne razy pozwoliły mi jednak odkryć w nim kilka interesujących smaków, teraz uważam, że jest to tytoń rozwojowy. Podejrzewam, że po kilkumiesięcznym sezonowaniu i wypaleniu większej jego ilości, można się z nim blisko zaprzyjaźnić. Winter Time Zima… Lubię fajkę i tytoń ją wypełniający, między innymi za zapach. Wśród wielu skojarzeń, jakie rozmaite tytonie wywołują są: góry o poranku, bagna, łąki świeżo skoszone, stare drewniane domy, ogniska nadrzeczne i tym podobne rzeczy. Wyżej opisane tytonie pachną raczej mało pociągająco i gdyby nie nazwa i obrazek na opakowaniu, skojarzenie ich z porami roku byłoby kłopotliwe. Inaczej jest w przypadku zimy. Otwieram puszkę i sam tylko aromat zabiera mnie w zimowy słoneczny poranek, na podmiejskie osiedle z dzieciństwa, pachnie dym z kominów, wszystko skrzy się od mrozu i suchości. Czuć gruby kożuch na sobie i buciory otrzepywane w przedsionku piwnicy. I piwnicę czuć, mieszankę sadzy, drewna, kurzu, zatęchłych słoików z przetworami. Dłuższą chwilę wniuchuję się tylko w tytoń, wreszcie postanawiam zapalić. Płatki są bardzo niedbale wycięte, sklejone i suche. Koloru ciemnego (chociaż daleko im choćby do SG Balkana) Przypominają mi posłanie psa we wspomnianej piwnicy. Nic to, rozdrabniam (mimo suchości ciężko to idzie, gdyż tytoń rozpada się na twarde brykieciki) i zapalam. Słodko! Bardzo słodko, żywicznie i leśnie. Owa żywiczność przywołuje wspomnienie próbki Froga Mortona, chociaż to zioło nie jest aż tak słodkie. Główne skrzypce gra Latakia, Virginia jest przez nią utulona w gruby ciężki kożuch z wielbłądziej wełny i trudno ją w nim odnaleźć. Wyczuwam także ziołowy posmak kojarzący mi się z suszonymi na strychu skrzypem i pokrzywą, a obecny także w Stanislaw London Mixture. Chwilami dymna sosnowość przekształca się w kierunku posmaku wina i bimbru i jest to bardzo przyjemne. Smak jest wyrazisty, odnoszę wrażenie, że odczucia, o których wyżej, łatwiej z niego wyłowić, niż w przypadku wielu innych tytoni. Mimo tej wyrazistości, jest wyjątkowo gładko. Nic w jęzor nie szczypie. W miarę równego, spokojnego spalania, gdzieś po połowie fajki, nadciąga druga, bardziej wysublimowana fala słodyczy. Czuć z lekka orzechy i daktyle, a wszystko zanurzone w bimbrze z dębowej beczki. Owa bimbrowość nasila się przy szybszym paleniu. I jest wyczuwalna na języku także po seansie. Cmokam z lubością i pytam, czym przed chwilą nie spełnił szklaneczki Tadzikówki z kurpsioskiego lasu? Warto zaznaczyć, że w przeciwieństwie do wspomnianego eliksiru, Zima swą mocą kolan nie zgina. Fajka gaśnie, odpalam, za chwilę znowu, zaglądam do komina, ze smutkiem ale i satysfakcją widzę dno zasnute szarym popiołem, na podobieństwo podwórza, które zima cały dzień malowała na biało. Oto jest dobry tytoń, oto smak pory roku. Polecam każdemu kto lubi Latakię. Ja z pewnością jeszcze do niego wrócę. Co do spalania – wiadomo, że chyba każdy tytoń (no może poza wyjątkowymi ulepkami) nieco podsuszony, rozdrobniony i luźno załadowany, spala się dobrze. Tak też było w przypadku opisywanych czterech pór roku, nie zauważyłem jakichkolwiek nieprawidłowości. Kwestii room note nie poruszam, gdyż staram się, zgodnie z zaleceniami na etykietach, nie zmuszać innych do wąchania dymu. Podsumowując: Cztery pory roku mnie nie zachwyciły (poza Zimą). Nie miałem ochoty podczas palenia Puszczać Vivaldiego, nie przymykałem oczu by wrócić do łąk nagrzanych słońcem ani nadnarwiańskich rozlewisk. Jednocześnie – nie są to złe tytonie. Myślę że wymagają dłuższej z nimi znajomości by ujawnić, co mają w sobie najlepszego. Z pewnością na brak jednoznacznej oceny ma niewielka ilość jaką wypaliłem, z drugiej jednak strony – są tytonie o których powiedzieć można całkiem dużo już po 1-3 fajkach. Te z pewnością się do nich nie zaliczają. Myślę że tym warto dać szansę i bliżej poznać. Tags: Stanislaw Cztery pory roku Polacy, zapytani o liczbę pór roku, wymieniają cztery: wiosnę, lato, jesień, zimę. W innych miejscach na świecie wyróżnia się tylko dwie pory roku. Są też obszary, gdzie przez cały rok panuje taka sama pogoda, więc pór roku się nie wyróżnia! Jaka jest tego przyczyna?Miłość to nie wielkie słowa o tym, co mógłbyś zrobić dla mnie kiedyś - Miłość to te proste rzeczy, które robisz dla mnie dziś. Miłość to nie wielkie słowa o tym, co mógłbyś zrobić dla mnie kiedyś - Miłość to te proste rzeczy, które robisz dla mnie dziś. Aleksandra Tyl Magiczne lato Zobacz więcej Im ludzie starsi, tym bardziej pragną być potrzebni. Samotność jest wrogiem życia. Im ludzie starsi, tym bardziej pragną być potrzebni. Samotność jest wrogiem życia. Aleksandra Tyl Magiczne lato Zobacz więcej Też się czegoś nauczyłam. Dotarło do mnie, że nie jestem w stanie zmienić czyjegoś myślenia, ale mogę zmienić chcę się już tak przejmować cudzymi sprawami. To męczące. I głupie. Lepiej zbierać siły na własne problemy. Zawsze się jakieś trafiają i nie da się od nich uciec, można jedynie odwlec zmierzenie się z nimi. Też się czegoś nauczyłam. Dotarło do mnie, że nie jestem w stanie zmienić czyjegoś myślenia, ale mogę zmienić chcę się już tak pr... Rozwiń Aleksandra Tyl Karmelowa jesień Zobacz więcej„Wiosna, wiosna, ach to ty …”. W cyklu „Nuty z sieci” nie możemy przejść nad tym do porządku dziennego i nie odnotować nadejścia, tak chyba przez wszystkich Cztery pory roku. Autor: Józef Antoni Birkenmajer. Każda u nas pora roku —. Lato, jesień, zima, wiosna —. Każda dużo ma uroku, Każda piękna i radosna. Weźmy lato: — pełne słońca. Daje uciech nam do końca, Moc wycieczek w góry, lasy, Cztery pory roku: wiosna. Recenzja spektaklu: „Przedwiośnie”, reż. Paweł Łysak. Na pustej scenie, przy pomocy świetnie wykorzystanych rzutników, ekranów i mikrofonów przedstawiana i od razu komentowana jest droga ideowa Cezarego Baryki. Spektakl w Teatrze Powszechnym według wydanej w 1924 r. i ważnej dla kilku polskich pokoleń Zima (Z Cyklu Cztery Pory Roku) - (A. Vivaldi) Znamy Się Tylko Z Widzenia - Trubadurzy (R. Poznakowski) Żółte Kalendarze - Piotr Szczepanik (A. Korzyński) cena 24 zł. nuty.pl. Niezapomniane przeboje dawnych mistrzów z.4 w łatwym zapisie nutowym na keyboard. Niezapomniane przeboje dawnych mistrzów z. 4 w łatwym zapisie nutowym na keyboard. 74, 12 zł. 113,12 zł z dostawą. Produkt: Rongshantang cztery pory roku jade porcelana filiż. dostawa za 13 – 18 dni. dodaj do koszyka. 1 - 38 z 38 ofert. 1. z. 1. Znajdź odpowiedź na Twoje pytanie o Antonio Vivaldi - Cztery pory roku - WIOSNA na flecie jak to zagraci ? ferks24 ferks24 02.06.2013 4ZoXI6K.