Największy średniowieczny skarb w Polsce. Jest wart ponad 300 mln zł. Nigdy nie odnaleziono czegoś podobnego. Skarb, jaki u schyłku PRL odnaleziono w Środzie Śląskiej, jest tak niezwykły, że aż trudno uwierzyć w jego prawdziwość. Składają się na niego złota biżuteria, srebrne i złote monety, a nawet… najprawdziwsza korona

Fascynujące historie, tajemnice i skarby – polskie ziemie pełne są niezwykłych opowieści i legend o precjozach, rozrzuconych w najróżniejszych miejscach. Oto największe z nich… Złoty pociąg 12 wagonów wypełnionych złotem, kosztownościami, zrabowanymi z całej Europy oraz bronią, czyli tzw. złoty pociąg rozbudził wyobraźnię poszukiwaczy skarbów w 2015 roku, gdy dwóch mężczyzn zadeklarowało odkrycie miejsca ukrycia pociągu. Legenda głosi, że pod koniec wojny w 1944 roku, skład wyruszył z piechowickich zakładów zbrojeniowych. Po drodze został jednak zatrzymany i przejęty przez oficerów SS, którzy skierowali pociąg do równie tajemniczego tunelu kolejowego. Eksploratorzy twierdzą, że tunel został wybudowany gdzieś na trasie pomiędzy Świebodzicami a Wałbrzychem. “Odkrywcy” rozpoczęli poszukiwania na 66 km trasy, gdzie usytuowana była wojskowa bocznica kolejowa. Jak wynika z dokumentów wojskowych, bocznica wykorzystywana była po Niemcach przez wojska radzieckie, a następnie polskie. Finalnie została zasypana. Według prowadzonych analiz geologicznych gdzieś w tym miejscu znajduje się tunel, a w nim wypełnione skarbami wagony. Stara niemiecka mapa z 1930 roku – Złoty Pociąg miejsce ukrycia. Źródło Opinii odkrywców nie podzielili jednak ani naukowcy z Akademii Górniczo-Hutniczej ani Państwowej Akademii Nauk, twierdząc, że tunel może istnieje, jednak nie ma w nim pociągu. Widoczne na zdjęciach geologicznych anomalie terenu określili jako “anomalie termalne”. Źródło Bursztynowa komnata Oryginalna Bursztynowa Komnata w 1917 roku. Czarnobiałe zdjęcie, które pokolorowano. W przeciwieństwie do Złotego Pociągu, istnienie Bursztynowej Komnaty jest potwierdzone historycznie. Ozdobne panele ścienne, wykonane z masy bursztynowej, zamówił w XVIII wieku król Prus Fryderyk I Hohenzollern. W 1716 roku podarował ten niezwykły prezent carowi Piotrowi I. Do czasu zrabowania przez hitlerowców komnata umieszczona była w kompleksie pałacowym Carskie Sioło w Petersburgu. Wiadomo, że w 1941 posiadłość zdewastowali Niemcy, którzy wywieźli komnatę do gotyckiego zamku w Królewcu (obecnie Kaliningrad). Ostatnie udokumentowane fakty, to informacja o spakowaniu komnaty w skrzynie w 1944 roku i schowaniu jej w podziemiach Królewca. W sierpniu tego roku zamek został kompletnie strawiony przez pożar wywołany brytyjskimi nalotami. Dzieło zniszczenia dokończyli później Rosjanie. Czy Niemcom udało się wywieźć skarb przed przybyciem Rosjan? Czy może komnata trafiła w ręce Armii Czerwonej i powróciła do Rosji? Pomysłów na to, gdzie może się znajdować, jest wiele – jedna z wersji mówi, że powróciła do Carskiego Sioła – obecnie w pałacu oglądać można rekonstrukcję Bursztynowej Komnaty – być może jest to oryginał. Zwolennicy koncepcji ”niemieckiej”, wskazują jako potencjalne lokalizacje skarbu poniemieckie zamki w Bolkowie, Lidzbarku Warmińskim, Pasłęku i Człuchowie. Skrzyń z Komnatą poszukiwano również we wraku niemieckiego statku MS „Wilhelm Gustloff”, który 30 stycznia 1945 zatonął na Bałtyku, i w samolocie, który spadł do jeziora Resko Przymorskie koło Rogowa. Komnata mogła również zostać zatopiona w jednym z fińskich jezior lub ukryta gdzieś w Królewcu. Niewykluczone też, że najzwyczajniej w świecie spłonęła w czasie pożaru zamku. Skarb templariuszy Zamek w Chwarszczanach. Powstały w XII wieku Zakon Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona, ufundowano by chronić pielgrzymów wędrujących do Jerozolimy. W przeciągu dwóch stuleci templariusze stali się nie tylko najpotężniejszym militarnie i finansowo zakonem rycerskim, lecz również sprawną międzynarodową organizacją, posiadającą swoje filie we wszystkich krajach Zachodniej Europy. Nic dziwnego, że ich potęga zaczęła przerażać, zarówno władców świeckich, jak i Watykan. Na początku XIV wieku król Filip IV Piękny wspólnie z papieżem Klemensem V skasował zakon, a braci oskarżył o herezję, przejmując posiadłości Templariuszy we Francji oraz ich majątki. Nie udało mu się jednak posiąść legendarnego skarbu paryskiej komandorii. Złoto templariuszy być może zostało wywiezione do Polski. Zakon obecny był na polskich ziemiach od 1155 roku. Po likwidacji bracia przystąpili do zakonu Joannitów, którzy przejęli dotychczasowe posiadłości Templariuszy. Czy złoto zostało ulokowane gdzieś w okolicach kaplicy w Chwarszczanach? Takiemu rozwiązaniu sprzyjałoby zarówno bagniste podłoże naokoło kościoła, jak i łagodne, w porównaniu z innymi krajami Europy, traktowanie “wyklętych” zakonników. Mimo iż badania archeologiczne z lat 2004 do 2008 nie przyniosły rozwiązania zagadki, w okolicach nie brakuje legend o przypadkach wywożenia z Chwarszczan złota, o skrzyni pełnej kielichów i kosztowności, którą odnalazł i wywiózł przed laty jeden z powiatowych sekretarzy partii. Złoto Inków w Niedzicy Jeden z najbardziej egzotycznych, legendarnych skarbów ulokowanych rzekomo w Polsce to Złoto Inków. Skarb miał zostać ukryty na zamku w Niedzicy lub w wodach stojącego u jego stóp jeziora Czorsztyńskiego w XVIII wieku. Wszystko zaczyna się od Sebastiana Berzeviczy, ówczesnego właściciela zamku, podróżnika i awanturnika, który podróżując po świecie, dotarł do Ameryki Południowej i wziął za żonę Indiankę ze szlachetnej inkaskiej rodziny. Z tego związku narodziła się córka Umina, która pojęła za męża syna wodza Inków. Gdy w roku 1781 w Peru wybuchło powstanie przeciwko Hiszpanom, rodzina znalazła się w niebezpieczeństwie. Hiszpanie krwawo rozprawili się z Indianami, a na liście do egzekucji znalazły się wszystkie osoby usytuowane wysoko w hierarchii plemienia – w tym Unima, jej mąż Andreas oraz syn Antoni, którzy ratowali się ucieczką do Włoch. Niestety hiszpańskie ostrze dosięgło tu Andreasa. Sebastian Berzeviczy chcąc chronić córkę i wnuka ukrył ich w rodzinnej posiadłości w Niedzicy. Chłopca, będącego jednym z ostatnich potomków inkaskich władców, adoptowała Morawska rodzina Benesz. Skarb Indian ukryty zaś został rzekomo w jednej z trzech lokalizacji – w jeziorze Titicaca, w zatoce Vigo u wybrzeży Hiszpanii oraz w Niedzicy. Prawdziwość tej niesamowitej historii wzmacnia dodatkowo pewne wydarzenia – w 1946 roku do Niedzicy przybył potomek Antoniego – Andrzej Benesz, który kierując się wskazówkami pozostawionymi przez matkę, odnalazł na zamku ukryte pod schodami sznurki inkaskiego pisma kipu, rzekomo wskazujące miejsce ukrycia skarbu. Niezwykle cenne znalezisko nie przetrwało jednak do czasów współczesnych – sznurki spłonęły w pożarze, zanim zostały odczytane. Skarb Talleyrandów Pokój Talleyranda w żagańskim pałacu. Zdjęcie: Robert Weber. Schlesische Schlösser. Dresden-Breslau, 1909. Źródło: Kolejny skarb i kolejne zaginione w czasie drugiej wojny skrzynie to dzieła sztuki i biblioteka zamieszkałej w XIX wieku w Żaganiu Doroty de Talleyrand-Périgord – księżnej kurlandzkiej i Żagańskiej, znanej ze swojego zamiłowania do sztuki. Po śmierci księżnej w 1862 roku zgromadzony przez nią skarb pozostał na zamku w Żaganiu. Dziś na pytanie, co stało się ze zbiorami, próbują wypowiedzieć poszukiwacze skarbów. Dorota de Talleyrand-Périgord (ur. 21 sierpnia 1793 w Berlinie, zm. 19 września 1862 w Żaganiu). Ostatnie wzmianki na temat kolekcji zanotowano w 1944 roku. Szykując się do ucieczki przed Rosjanami, pełnomocnik rządu III Rzeszy poinformował, iż najcenniejsze żagańskie zbiory zostały zapakowane do skrzyń i umieszczone w piwnicy. Rozebrano meble, sporządzono specjalne stelaże do przechowywania obrazów. Część majątku – szczególnie bibliotekę, planowano przewieźć do Miodnicy lub do dworu w Borowinie. Co jednak finalnie stało się ze skrzyniami – tego nie wiadomo. W toku wojennej zawieruchy do Żagania przybywają kolejno Francuzi, Amerykanie i na końcu Rosjanie, sam pałac zostaje przemianowany na szpital. Nie wiadomo kto, jeśli w ogóle, przejął skrzynie oraz co uczynił z ich zawartością. Eksperci wyceniają wartość majątku na 4 miliony marek. Część eksponatów przewinęło się przez domy aukcyjne bądź trafiło do francuskich bibliotek. W dalszym ciągu brakuje jednak lwiej części kolekcji.

Znalezione – niekradzione – taka zasada z pewnością nie dotyczy znalezienia wystającej gotówki w bankomacie. Pozostawione pieniądze mogą kusić, ale należy pamiętać, że każde Przedmioty z brązu i żelaza sprzed 2600 lat odkryli archeolodzy podczas badań w rejonie podbielskich Kobiernic i Porąbki. Bogusław Chorąży z działu archeologii bielskiego Muzeum Historycznego powiedział PAP, że to mogą być najstarsze przedmioty na tych ziemiach. „To bardzo ważne odkrycia z naukowego punktu ... Czytaj więcej... Delegatura w Wałbrzychu Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków we Wrocławiu pozyskała ostatnio bardzo cenne zabytki archeologiczne. Według wstępnej oceny archeologów tak dużego, formalnie zgłoszonego znaleziska średniowiecznych brakteatów, nie było na Dolnym Śląsku od co najmniej 100 lat. Blisko 2800 monet odnaleziono na terenie gminy Łagiewniki. ... Czytaj więcej... Po przebadaniu stanowiska ze skarbem rzymskich denarów z Półwsi odnaleziono trzy kolejne monety – podało w czwartek Muzeum w Ostródzie. Skarb, którego główną część odkryto przypadkowo przed pięciu laty, liczy obecnie 112 srebrnych denarów z I i II wieku n. e. Jak poinformował PAP ... Czytaj więcej... Pozostałości kolejnego średniowiecznego skarbu odkryli w trakcie październikowych poszukiwań archeologowie w Zawichoście-Trójcy (Świętokrzyskie). Wiosną w tym miejscu znaleziono skarb z prawie 2 tys. monet piastowskich. Wszystko wskazuje na to, że nie jest on jedyny. W ubiegłym tygodniu w Zawichoście-Trójcy zakończono kolejne badania. Kierowali nimi ... Czytaj więcej... Podczas prac archeologicznych w gminie Biskupiec odkryto 13 denarów bitych w IX wieku przez władców z dynastii Karolingów – podało we wtorek Muzeum w Ostródzie. Kilka miesięcy wcześniej w tym samym miejscu odkryto skarb złożony z ponad stu karolińskich monet. Jak przekazał PAP Łukasz ... Czytaj więcej... Charakterystyczne berła sztyletowe, sztylety, siekiery i dłuta z brązu! 27 lipca 2021 r., podczas usuwania kamieni ze swojego pola, rolnik z pow. sulęcińskiego dokonał odkrycia skarbu z epoki brązu. Prace polowe zostały natychmiast wstrzymane i teren został zabezpieczony. Dzień po odkryciu powiadomiono służby konserwatorskie. ... Czytaj więcej... “Był pierwszy z cieplejszych dni tej wiosny” – wspomina Artur Rybski, członek Stowarzyszenia Weles Grupy Historyczno-Eksploracyjnej. Wraz z kolegą Mariuszem Gajewskim, po wielu godzinach bezowocnych poszukiwań, zmęczeni i pogryzieni przez owady, kierowaliśmy się w stronę zaparkowanych samochodów. To był jeden z ostatnich sygnałów jaki ... Czytaj więcej... 11 listopada 2020 r. Przemysław Witkowski – prezes Biskupieckiego Stowarzyszenia Detektorystów “Gryf” zgłosił służbom konserwatorskim fakt odkrycia niezidentyfikowanej przez niego srebrnej monety. Mało kto spodziewał się wówczas, że właśnie odkryto unikatowy w skali całej Polski skarb denarów karolińskich! Szybko okazało się, że w sąsiedztwie ... Czytaj więcej... Obrączki i pierścionki znaleziono wraz ze średniowiecznymi monetami zakopanymi na polu kukurydzy w Słuszkowie k. Kalisza. Według dr Adama Kędzierskiego z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN, który kierował badaniami, jest to jeden z najbardziej intrygujących skarbów z terenu Polski. Kaliscy i warszawscy archeolodzy znaleźli ... Czytaj więcej... Podkaliska wieś Słuszków, już 62 lata temu stała się sławna wśród miłośników historii i numizmatyki, za sprawą ujawnienia wielkiego skarbu liczącego ponad 13 tys. zabytków. Okazuje się jednak, że w Słuszkowie jeszcze wiele pozostaje do odkrycia! Najbardziej znany, pierwszy skarb odkryto przypadkowo w 1935 ... Czytaj więcej... Nawigacja wpisu Krok 1: Zostać Kapitanem. Aby wstąpić w rolę kapitana, gracze powinni wybrać opcję Moje statki, zamiast wybierać typ statku z menu głównego. Przy pierwszym starcie gra wyświetli opcję zakupu jednego z trzech typów okrętów: Galeon — największy statek w Sea of Thieves. Galeon najlepiej sprawdza się w grupie czterech graczy.

Podgórskie wsie są oblegane przez Niemców. Szukają tu cennych pamiątek po się po ponad 60 latach we wsiach i miasteczkach, w których mieszkali ich rodzice lub dziadkowie. Chodzą po polach i po lesie, zgodnie ze wskazówkami od przodków. Szukają tego, co tamci zakopali w ziemi, uciekając przed Pojawiają się głównie w miejscowościach w Kotlinie Jeleniogórskiej, bo tu Armia Czerwona dotarła dość późno - tłumaczy historyk Robert Primke. - Niemcy mieli więcej czasu, by ukryć cenne przedmioty - dla niemieckich poszukiwaczy są głównie stare, ponad 100-letnie drzewa. Po odliczeniu odpowiedniej ilości kroków w kierunku wymienionym we wskazówkach od przodków, zaczynają kopać. Nie zawsze z dobrym W naszej okolicy Niemców widuję co kilka miesięcy - opowiada Mirosław Dulęba, rolnik z Małej Kamienicy. - Kręcą się po okolicy. Nawet nie ukrywają, że szukają swoich rodowych pamiątek - mówi pan Mirosław. Zaciekawiony poszukiwaniami przybyszów, sam zaczął kopać. Niedawno na swoim polu wygrzebał dwie zardzewiałe, poniemieckie bańki po mleku. W jednej znalazł zmurszały koc, a w drugiej jedną srebrną Wellner - tak jest na niej jest napisane - pokazuje pan Mirosław. - Bańki zakopał z pewnością ktoś z dawnych mieszkańców, bo na nich jest napis Hindorf, a tak kiedyś nazywała się Mała Kamienica - wyjaśnia. Robert Primke potwierdza, że Niemcy najchętniej chowali skarby w bańkach po mleku, bo te były bardzo szczelne i sporo mieściły. Mirosław Dulęba czeka teraz na przyjazd Elizy Hagen, znajomej z Niemiec, która jest wnuczką Herminy Gaier, dawnej mieszkanki Małej Kamienicy. Zamierza przekazać jej Dulęby, Stanisław, osiedlił się tu zaraz po wojnie. Także znalazł zakopaną w ziemi bańkę, w której była skórzana kamizelka. Chodził w niej później przez 20 poszukiwaczy widują także w innych Pojawiają się niedaleko naszych wykopalisk - relacjonuje Zbigniew Prus, który razem z Władysławem Podsibirskim od kilku lat poszukują skarbów. Te mają ponoć być ukryte we wnętrzu góry Sobiesz koło Próbują ryć w ziemi, ale nieczęsto coś znajdują. Bo prawdziwe skarby są ukryte głęboko - przekonuje Prus. Niemców widują też mieszkańcy Chromca, Antoniowa i Lwówka Śląskiego. Kopali w szczerym polu. Czy coś znaleźli, nie wiadomo, bo znaleziska zabierają ze sobą, a polskich służb ochrony zabytków o nich nie Nie mieliśmy jakichkolwiek zgłoszeń o takich poszukiwaniach - mówi Wojciech Kapałczyński, kierownik jeleniogórskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków. Również w regionach wałbrzyskim i legnickim nie było takich zgłoszeń, choć na szukanie skarbów w ziemi wymagana jest odpowiednia Nawet jeśli ktoś kopie nielegalnie i coś znajdzie, musi oddać to Skarbowi Państwa - wyjaśnia Barbara Nowak-Obelinda z delegatury w Wałbrzychu. Tym, którzy tego nie zrobią, grozi grzywna, a nawet oskarżenie o przestępstwo. - Bardzo rzadko trafiają do nas rzeczy wykopane z ziemi - przyznaje Robert Rzeszowski z Muzeum Karkonoskiego w Jeleniej Górze, do którego mogłyby trafić poniemieckie znaleziska. - Ludzie uważają takie skarby za swój dodaje, jeśli już ktoś zdecyduje się coś przynieść, to rzecz jest niewielkiej wartości. Rzeczy najbardziej wartościowe zostają w domach.

Skarby znalezione w polu. Marek Wojciekiewicz. 8 stycznia 2010, 0:00 O niezwykłej pasji poszukiwania meteorytów i wielkich niespodziankach zdarzających się w
Bursztynowa komnata, złoto Wrocławia, kosztowności mongolskiego chana... Wszystkie te skarby mogą znajdować się gdzieś obok nas. Nie wierzycie? Przeczytajcie. Dziś pierwsza część naszego - Archiwum TalleyrandówJuż ponad 60 lat trwają już poszukiwania legendarnego archiwum Doroty Talleyrand Perigord. Czyżby nadal znajdowało się w żagańskim pałacu? 22 kwietnia 1944 roku pełnomocnik rządu III Rzeszy informował wydział samorządowy Prowincji Śląskiej, że najcenniejsze zbiory Żagania zostały zapakowane do skrzyń i umieszczone w piwnicy. Rozebrano meble, sporządzono specjalne stelaże do obrazów. Część majątku - szczególnie bibliotekę, planowano przewieźć do Miodnicy lub do dworu w podszprotawskiej Borowinie. Były także plany ukrycia skarbów w Kliczkowie w okolicy do akcji włączył się słynny Guenter Grundmann, piwnice żagańskiego pałacu pełne były skrzyń. Ponieważ mieli przybyć pierwsi pacjenci do urządzonego w pałacu szpitala, rozpaczliwie szukano środków transportu, żeby skarby wywieźć. W październiku na dwa samochody zapakowano większość dóbr. W piwnicy pozostało jednak 47 skrzyń i pakunków oraz pojedynczych przedmiotów. W jednej ze skrzyń znajdował się słynny zbiór listów i francuskich źródeł po zajęciu Żagania przez Rosjan w pałacu pojawiło się dwóch oficerów - Francuz i Amerykanin, którzy najpierw pomieszczenia przeszukali i za zgodą dowództwa radzieckiego zabrali kilka skrzyń dawnego archiwum pałacowego. Inna wersja mówi, że pałac odwiedził wówczas pewien dyplomata holenderski - pełnomocnik Talleyrandów. Świadkowie mówią nawet, że pałac najeżdżały wręcz wycieczki rozmaitych cudzoziemców, a przez pewien czas nad budynkiem powiewała nawet francuska protokół zawartości skrzyń spisano w grudniu 1944 r., półtora miesiąca przed wkroczeniem do Żagania wojsk radzieckich. Tak naprawdę nikt nie wie, co się stało z ich bezcenną zawartością. Niemiecki historyk sztuki Palmbeck same tylko zbiory sztuki wycenił na 4 mln marek. Osobne inwentarze sporządzono dla bibliotek - francuskiej i niemieckiej oraz unikalnego zbioru listów. Sporo dzieł sztuki z tej listy znajduje się w muzeach francuskich, niektóre przewinęły się przez słynne domy aukcyjne. Większość obrazów i rzeźb z Żagania trafiła do zamku Talleyrandów w wiadomo natomiast, gdzie znalazło się sporo zabytków, przede wszystkim kolekcja słynnych listów z kolekcji Doroty Talleyrand, które nigdy nie "wypłynęły". W Bibliotece Kongresu USA znajdują się mikrofilmy zbiorów tzw. archiwum Talleyrandów, sporządzone przez tajemniczego doktora Hutha. Jak trafiły za ocean? Przed 30 laty do Polski dotarł list pewnego Niemca, który twierdził, że zna lokalizację ukrytych w żagańskim pałacu sreber i archiwaliów. Tropem ruszyła ekipa fachowców - nic nie znaleziono. Nic nie wskazuje też na to, by powiodły się wcześniejsze próby poszukiwań rozmaitych łowców skarbów, którzy zostawili po sobie pamiątki w postaci rozkutych ścian. A może skarb spoczywa w piwnicach pałacyków w Miodnicy lub Borowiny?SIEDLISKO - Muzeum w piwnicyJuż w połowie 1942 roku Niemcy rozpoczęli akcję chowania zrabowanych w różnych zakątkach Europy dzieł sztuki. Nie myśleli o zbliżającej się klęsce, ale chcieli zabezpieczyć cenne przedmioty przed bombardowaniami. Profesor Guenter Grundman, konserwator zabytków prowincji dolnośląskiej, otrzymał z Berlina polecenie wyszukania na swoim terenie działania miejsc nadających się na składnice dzieł sztuki, archiwaliów i muzealiów pochodzących ze wschodnich i północnych Niemiec. Nawiasem mówiąc naukowiec ten zajmował się także wyszukiwanie złomu metali kolorowych dla niemieckich hut - dzwonów, naczyń liturgicznych, pomników...Najpierw przygotowano wykaz rzeczy, które trzeba ukryć, później do właścicieli obiektów skierowano pisma - Grundman postawił na pałace i zamki. Na składnice wybierano sale na parterze, czasem piwnice i lochy - o ile były suche. Rzadziej starannie zakopywano lub zamurowywano w specjalnych wynika z dokumentów firm przewozowych, pierwsze partie skarbów trafiały do składnic już 1942 roku. Na początku do Henrykowa i Kamieńca Ząbkowickiego. Do czerwca 1944 roku zorganizowano składnice w 79 miejscowościach. Z samych tylko zbiorów muzealnych Wrocławia wywieziono i ukryto 34 ołtarze, 992 obiekty przedhistoryczne, 25 tys. tomów ksiąg, 11 epitafiów, sztuk szkła artystycznego, 7 tys. grafik, 195 miniatur, monet, 746 sztuk zbroi i broni...Traf sprawił, że lista skrytek Grundmana trafiła w ręce polskich historyków - wydobyto je spod gruzów urzędu konserwatorskiego. Zaszyfrowane zapiski udało się odczytać i historycy ruszyli ich śladem... Znaleziono niewiele - jedne obiekty zostały zniszczone, inne na pierwszej liście Grundmana znalazły się lubuskie miejscowości. Carolath (Siedlisko), Sprottau (Szprotawa), Hartau (Borowina pod Szprotawą). Poszukiwacze mówią także o lochach średniowiecznych pod Starym Miastem w Głogowie i Międzyrzeckim Rejonie Umocnionym. W styczniu 1946 polscy historycy sztuki spenetrowali Żagań, Kożuchów, Bytom Odrzański i Nową Sól. W marcu 1946 r. zabezpieczono wspaniałą, XVIII-wieczną bibliotekę z Grundman nigdy na Dolny Śląsk nie przyjechał, nie odpowiadał także na listy polskich - Gdzieś jest galeriaW 1944 roku Niemcy doskonale wiedzieli, że mają kłopoty. Trwało poszukiwanie rozmaitych schowków, w których najcenniejsze dzieła sztuki i archiwa mogą przetrwać wojenną pożogę. Na liście dobrze rokujących miejsc znalazło się kilka punktów w Szprotawie i najbliższych okolicach - oba miejscowe kościoły, pałac w Borowinie...- Mamy relacje ludzi, którzy po wojnie przyjechali do Szprotawy jako pierwsi - opowiada regionalista Maciej Boryna. - Twierdzili, że wędrując podziemiami potykali się o jakieś pomieszczeniu archiwum szprotawskiego muzeum wisi reprodukcja o tematyce religijnej. Nic nadzwyczajnego. Uwagę zwraca natomiast rama, która jakby nie pasuje do tego "dzieła". Podobnie jak szare passe-partout. Reprodukcja, dar szprotawianina, wisi w tym miejscu od trzech lat. Jednak dopiero ostatnio Boryna zwrócił uwagę na odcisk tłoczonej pieczęci. I napis KGL. NATIONAL GALERIE "BERLIN", czyli "Królewska Galeria Narodowa w Berlinie".- Nie ma wątpliwości co do autentyczności passe-partout i pieczęci - dodaje Boryna. - Skąd się wzięły w Szprotawie? Nasz darczyńca nie wie, kiedy i jak jego przodkowie weszli w jego posiadanie. Nie wiadomo także czy ta rama zdobiła jakieś znacznie bardziej cenne tutaj rozpoczyna się historia. Niecały rok po zakończeniu działań wojennych, w 1946 roku, zlikwidowano szprotawskie skrytki, w których schowano zbiory biblioteki i archiwum miejskiego z Wrocławia. Depozyty odnaleziono również w pałacu von Stoschów w pobliskiej Borowinie. Czy to były wszystkie ukryte przedmioty? Trudno przypuszczać znając historie innych wojennych skarbów. Pewne jest jedno. Po 1945 roku berlińska galeria nie odzyskała wszystkich Jak pisze Claude Keisch w "Die Alte Nationalgalerie Berlin", zbiory galerii zostały zdziesiątkowane wskutek bombardowań i przewożenia - dodaje Boryna. - Z oficjalnych informacji dowiadujemy się, że gdy rozpoczęła się wojna, całą galerię zniesiono do piwnic, potem zdeponowano w banku krajowym. Nasilenie bombardowań zmusiło odpowiedzialne służby do ukrycia dzieł w kopalniach soli na terenie środkowych tak dzieła sztuki trafiały w ręce zdobywców i wędrowały do Wiesbaden, Braunschweigu, Berlina i w głąb Związku Radzieckiego. Wiele z nich zostało zagrabionych przez żołnierzy i przypadkowych znalazców. Dotychczas ustalono miejsca przechowywania jedynie 49 utraconych wtedy pozycji. Znajdują się one w innych muzeach oraz w rękach prywatnych kolekcjonerów w Niemczech, USA i Grecji. No i rama wraz passe-partout w Muzeum Ziemi - Ludzie chowali precjozaTuż przed wkroczeniem wojsk radzieckich w Gubinie wybuchła panika. Przerażeni mieszkańcy chowali swoje kosztowności. Wymarzonym miejscem były rozbudowane podziemia fary. Oprócz przedmiotów należących do wiernych trafiły tam także pieniądze, zabytki sztuki sakralnej i złote wyposażenie liturgiczne...Gdy do miasta wkroczyli Rosjanie zastali morze zgliszcz - pozostały tylko ruiny ratusza, fary, fragmenty murów obronnych z basztą Bramy Ostrowskiej, nieco budynków na przedmieściach. W ślad za wojskiem szli szabrownicy. Ciężarówki wypełnione po brzegi meblami, dywanami, przedmiotami codziennego użytku jechały do Polski południowej i centralnej. Trwało także przeszukiwanie miasta i jak twierdzą świadkowie tamtych dni właśnie na kosztownościach znalezionych wówczas zbudowano niejedną fortunę. Wśród przesiedleńców znalazł się szesnastoletni mieszkaniec Krakowa. Zaprzyjaźnił się z leciwym już Niemcem, o którym mówiono, że był kościelnym gubińskiej fary. Na łożu śmierci starzec miał młodzieńcowi zdradzić podobno miejsc, gdzie ukryte zostały skarby chłopca wyrósł mężczyzna, dla którego znalezienie skarbu stało się celem i obsesją. Jak przyznają jego córki i syn, udało mu się nawet co nieco znaleźć. Po nim sekret miały odziedziczyć córki, a mniej więcej wówczas rozpoczęła się druga gubińska gorączka złota. Wskazywano nowe miejsca, strzępy relacji. Natychmiast pojawiły się ekipy zbrojnych w łopaty poszukiwaczy. Farę musiała strzec policja, a potomkowie strażnika sekretu byli nieustannie molestowani o wyjawienie zabezpieczenie nie wstrzymywało próby, gdy wybuchła trzecia faza gorączki złota - niemal dokładnie przed dziesięcioma laty - na apel Daniela M. stanęło 17 gubinian, którzy zarejestrowali w sądzie Stowarzyszenie Ziemi Gubińskiej - Poszukiwaczy Skarbów. Daniel M. Pokazywał i wskazywał kolejne miejsca ukrycia skarbu - dawna apteka, Wzgórze Śmierci. Poszukiwacze walczyli nawet o dotacje z Urzędu Miasta. Najbardziej zagorzali utrzymywali, że w podziemiach znajduje się słynne złoto Wrocławia. Rumieńców historii nadał list obywatelki Niemiec, która zwróciła się do władz miasta z pytaniem o polską procedurę ubiegania się o zezwolenie na poszukiwanie skarbów...Bardziej sceptyczni są historycy. Negują nawet istnienie tego rozbudowanego systemu podziemi pod gubińską farą - podczas niedawnych prac archeologicznych w okolicy kościoła odkryto na poziomie 3,2 metra wodę - oznacza to, że podziemia nie mogły sięgać w głąb, a gęsta zabudowa okolicy wyklucza istnienie sieci "płytkich" korytarzy. O gubińskich podziemiach nie ma także nawet wzmianki w archiwum wojewódzkim. To jest o tyle dziwne, że tutaj sporo jest wiadomości o tym mieście. Jednak ostatnie prace archeologów i budowlańców zdają się przeczyć istnieniu - Złoto białego generałaZ Zatoniem wiąże się historia, którą opisał w swojej książce "Testament barona" znany dziennikarz - podróżnik Witold Michałowski. Uważa on, że testament bałtyckiego barona Ungerna-Sternberga, chana mongolskiego z 1921 roku, określający miejsce ukrycia skarbów mongolskich w Azji, trafił w 1945 roku z Estonii do Zatonia. Gdzie zaginął bądź został ukryty...Baron Roman Nicolaus von Ungern-Sternberg to rosyjski generał, dowódca Azjatyckiej Dywizji Konnej na Dalekim Wschodzie. Urodził się w Grazu, wychowywał w Tallinnie. Uczestnik wojny rosyjsko-japońskiej w 1905. Po rewolucji lutowej wysłany na Daleki Wschód. Po rewolucji październikowej walczył z bolszewikami. Zasłynął bezlitosnymi mordami bolszewików lub osób podejrzanych o sprzyjanie bolszewikom czy innym frakcjom rewolucyjnym oraz na Żydach, przez co zyskał tytuł Krwawego Barona. Przejął dowodzenie nad armią w rejonie jeziora 1920 odciął się od Białej Gwardii i ogłosił niezależnym wojownikiem. Jego celem stało się zaprowadzenie monarchii na całym świecie. Głosił hasła antysemickie. Zaczął przygotowywać ekspedycję, której celem miało być przywrócenie dynastii Qing w Chinach. W dniach 28 września - 2 października 1920 jego oddziały wkroczyły do Mongolii. 3 lutego 1921 zdobył Urgę i przywrócił tam władzę Bogda Chana. Faktycznie sam przejął władzę, ogłaszając się reinkarnacją czerwcu 1921 na czele 20-tysięcznej armii białych Rosjan i Mongołów zaatakował Rosję, jednakże szybko został rozbity w bitwach pod Nauszkami i Jeziorem Gęsim. Obalony 6 lipca 1921, dowodził ruchem oporu do pojmania 21 sierpnia. Zginął 15 września 1921, rozstrzelany w jakim skarbie mowa? To kasa białej gwardii, nad którą sprawował pieczę uzupełniona przez lamaickie dobra i kosztowności z buddyjskich klasztorów. Cały ten majątek zniknął ukryty gdzieś w stepach Mongolii. Gdzie? To pokazuje mapa ukryta w TYLKO WITASZKOWO - Dzieło przypadkuWitaszkowo, wieś w gminie Gubin, słynne stało się za sprawą znaleziska scytyjskiego. Za jego sprawą niewielkie podgubińskie Witaszkowo można znaleźć w każdej archeologicznej encyklopedii. W 1882 roku witaszkowski wieśniak o nazwisku Leuschke (wówczas wieś nazywała się Vettersfelde) znalazł na swoim polu złoty skarb. W sumie uzbierało się 4,5 kg złotych przedmiotów. Chłop zawiadomił miejscowego wielmożę - księcia Henryka Schoenaicha-Carolatha, a ten berlińskich historyków. Natychmiast odkrycie uznano za sensację. Znalezisko scytyjskich wyrobów uznano za porównywalne z tymi pochodzącymi ze stepów Ukrainy. Zwłaszcza wspaniałą złotą rybę. Według wstępnej interpretacji skarb miał pochodzić z kurhanu scytyjskiego wodza, który rozmyły gwałtowne deszcze. Historycy śmieją się z podobnej historii. W Polsce nie znaleziono żadnego scytyjskiego pochówku. Ponieważ Scytowie zabierali ze sobą zwłoki poległych towarzyszy. Ryba i inne złote przedmioty pochodziły prawdopodobnie z wyposażenia scytyjskiego bogatego wojownika. Zapewne były to elementy pancerza, który oderwali zwycięzcy. Autorem ozdób był prawdopodobnie jakiś grecki, joński wieść o tym skarbie polscy historycy tylko wzdychają. Jego część można oglądać podczas okazjonalnych wystaw w berlińskich muzeach. Tuż przed wojną kopia skarbu - podobno znakomita i też wykonana ze złota - znajdowała się w gubeńskim muzeum. Oryginały dwóch najcenniejszych zabytków zaginęły. Kopie można podziwiać w muzeum w Świdnicy... Nawiasem mówiąc miniony rok był, jeśli chodzi o przypadkowe odkrycia skarbów, wyjątkowy. Na podkrośnieńskiej budowie znaleziono skarb kultury unietyckiej. Z kolei pod Jasieniem grzybiarz natknął się na "sejf" wytwórcy z pobliskiej Wiciny. A o ilu znalezionych skarbach nie wiemy...?
Dziewczyny 40 lat Ostatnio znalezione skarby w polsce. Znalezione skarby w polsce Z kolei znalezione monety to – zdaniem historyka – może być część wiana, jakie otrzymała maria. pozycja i majątek jej męża, mogły ją skłonić do zdeponowania wiana, do którego później dołączyła również obrączka. być może depozyt został złożony w 1145/1146 r. w czasie ucieczki z polski. Na filmach widzimy je w skrzyniach wydobytych z dna oceanu lub spiętrzone w złote góry w trudno dostępnych jaskiniach. W rzeczywistości skarby znajdowane są zazwyczaj w ziemi i nie wyglądają tak efektownie. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Wiener Neustadt, przełom XIII i XIV w. Jest ciemno, całe miasto śpi. Dwóch mężczyzn po cichu wychodzi z domu. Jeden z nich ma w ręku zawiniątko, a drugi łopaty. Rozglądają się, czy nikt ich nie śledzi. Zaczynają kopać. Gdy dół ma już metr, mężczyźni przerywają pracę i wkładają do niego worek, słychać brzęk metalu, gdy zawartość uderza o dno. Wiener Neustadt, 2007 r. Andreas K. kopie w przydomowym ogrodzie dół na oczko wodne. Na łopacie znajduje dwa oklejone gliną metalowe przedmioty. Potem kolejne. Ponieważ nie wyglądają zbyt atrakcyjnie, a robota czeka, pakuje je do pudeł i chowa w piwnicy. Wiener Neustadt, 2010 r. Andreas K. przed sprzedażą domu robi porządki w piwnicy, gdy natrafia na kartony. Wyschnięta ziemia tu i ówdzie odpadła, odsłaniając zaśniedziałe srebro. Mężczyzna czyści jeden z przedmiotów. Po chwili trzyma w ręku rozetę z kolorowymi oczkami. Zaczyna pucować resztę. Zdaje sobie sprawę, że ma w piwnicy skarb – 153 sztuki starej srebrnej biżuterii ozdobionej perłami i koralami oraz kilkadziesiąt innych metalowych fragmentów. W Internecie zamieszcza zdjęcia brosz, zapinek, zawieszek, pierścieni z prośbą o identyfikację. Ktoś radzi, by zgłosił znalezisko archeologom. Wiedeń, początek 2011 r. W Urzędzie ds. Zabytków nie wierzą własnym oczom – zabytki pochodzą bowiem z końca XIII lub początku XIV w. Prasa donosi o najwspanialszym średniowiecznym skarbie Austrii. Jego właściciel chce zostać anonimowy, nie zamierza go spieniężać, tylko udostępnić zwiedzającym i badaczom. Wiedeń, Hofburg, 2 maja. Pierwsza publiczna prezentacja skarbu. Początek tej opowieści jest fikcyjny, reszta to prawda, przynajmniej według Andreasa K., chociaż trudno sobie wyobrazić, że od razu nie zainteresował się, na co trafił. Na razie o tym, jak srebro trafiło do ziemi, można jedynie spekulować – równie dobrze mogło zostać schowane w czasie wojny lub zarazy przez bogatego kupca lub złotnika, jak i skradzione. Tym bardziej że miejsce ukrycia skarbu znajduje się blisko głównej ulicy handlowej miasta. Biżuteria mogła też być schowana na czarną godzinę. Archeolodzy i historycy mówią, że więcej będzie można powiedzieć za dwa, trzy lata. Podziemne banki Uważa się, że skarby trafiały do ziemi w wyniku zagrożenia – wojny lub najazdu, ale nie musiało tak być. Tak samo jak nie zawsze skarbami muszą być mieszki ze złotymi monetami czy worki biżuterii. Dla archeologów skarby to znaleziska gromadne niepowiązane z żadną osadą ani pochówkiem, jednorazowo zdeponowane. Przedmioty te najczęściej wykonane są z kruszcu, ale niekoniecznie, bo wszystko zależy od tego, co dla deponującego stanowiło największą wartość. – Przyczyn wyłączenia z obiegu, czyli tezauryzacji, mogło być wiele – zagrożenie, chęć ukrycia majątku przed bliskimi, ale był to też sposób na przechowywanie nadwyżek dóbr – mówi archeolog i numizmatyk dr Mateusz Bogucki z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN. – Skarbami są też znaleziska o charakterze kultowym, np. ofiary dla bogów lub ofiary zakładzinowe. W kościele w Roskilde, w Danii, w końcu XI w. wmurowano w fundamenty kościoła zestaw monet. Wiadomo było, że nikt do nich nie dotrze, dopóki kościół się nie zawali. Bo skarby kultowe tym różnią się od innych, że z założenia były bezzwrotne. Chowanie w ziemi wartościowych przedmiotów, jak narzędzia czy broń, zdarzało się już w pradziejach. Tezauryzacja zyskała popularność w okresie wpływów rzymskich na terenie Barbaricum. W Polsce znaleziono kilka skarbów rzymskich (np. w Zagórzynie, koło Kalisza, w 1927 r. 3 tys. srebrnych denarów i złotych monet z V w.), ale najwięcej takich odkryć miało miejsce w Wielkiej Brytanii. W zeszłym roku na polu w Somerset poszukiwacz Dave Crips znalazł dzban z 52 tys. rzymskich monet z III w., których wartość odpowiadała wysokości czteroletniego żołdu legionisty. Szczęście spotkało Davida Bootha, który na pierwszej wyprawie z wykrywaczem metali w 2009 r. natrafił na cztery złote torkwesy – obręcze do noszenia na szyi z II/I w. Znalezione przez niego w szkockim hrabstwie Stirlingshire torkwesy były ulubionymi ozdobami barbarzyńców, doskonale nadającymi się na lokatę kapitału. Europę ogarnęło prawdziwe szaleństwo chowania skarbów w ziemi między IX a XII w. – W samej Gotlandii zarejestrowano ponad 700 takich znalezisk z tego czasu. Nie do końca rozumiemy przyczyny tego zjawiska, ale łączy się to ze specyficznym modelem gospodarki – tłumaczy dr Bogucki. – Ponieważ w Polsce do początku XI w. monety były warte tyle co kruszec, często zakopywano srebrny złom, czyli pokruszone i połamane monety i ozdoby zwane siekańcami. Zdaje się, że z czasem, w późnym średniowieczu i nowożytności, rzeczywiście coraz częściej przyczyną, dla której człowiek wolał oddać swoje mienie na przechowanie ziemi niż innemu człowiekowi, było zagrożenie lub związana z nim trauma. Potwierdza to chociażby wydarzenie sprzed kilku miesięcy z Bytomia, gdzie dwaj robotnicy wymieniający okna natrafili pod parapetem jednego z mieszkań na ukryte ruble, dolary i biżuterię z początku XX w. Sprzedali je za 20 tys. zł, ale ich nagłe wzbogacenie się wzbudziło podejrzenia. Śledztwo wykazało, że monety schowało małżeństwo repatriantów ze Wschodu, którzy zmarli nie wyjawiając wnukowi – jedynemu spadkobiercy – miejsca ukrycia skarbu. Podobnie mogło być ze srebrem z Wiener Neustadt. Ci, którzy go zakopali, nie powiedzieli nikomu o skrytce. Opłacalny przypadek W historii odkrycia skarbu w Wiener Neustadt niektórym zabraknąć może mocnego zakończenia, bo oddanie skarbu badaczom jest szlachetne, ale nie podnosi adrenaliny. Wielu osobom trudno zrozumieć, dlaczego Andreas K. nie wziął nagrody (wartość skarbu wyceniana jest na kilkaset tysięcy euro). Tymczasem sprawa nie jest taka prosta, gdyż, po pierwsze – mógł jej po prostu nie chcieć, po drugie – w Austrii wcale nie jest to takie proste jak w Wielkiej Brytanii, gdzie znalazca – niezależnie od tego czy przypadkowy, czy nie – ma prawo do nagrody, którą dzieli się z właścicielem pola. Tak było w przypadku anglosaskiego skarbu w Staffordshire, odkrytego w 2009 r. przez żyjącego z renty poszukiwacza zabytków Terry’ego Herberta. 3490 przedmiotów ze złota (5,1 kg), srebra (1,4 kg) i drogich kamieni datowanych od VI do VIII w. wyceniono na 3 mln 285 tys. funtów. Muzeum w Staffordshire, które chce przejąć te zabytki, musi wypłacić tę sumę Herbertowi i właścicielowi pola. U nas nagroda należy się tylko przypadkowym znalazcom, takim jak Marcin Ziętal ze Skib, który dwa lata temu zgłosił odkrycie brązowej biżuterii sprzed 2,7 tys. lat, za co Ministerstwo Kultury przyznało mu 15 tys. zł. Na nagrodę w żadnym wypadku nie mogą liczyć szperacze posługujący się wykrywaczami metali. Kiedyś skarby znajdowano przypadkowo. Pierwszy ich wysyp miał miejsce w XIX w., co wiązało się z głębszą orką, która wydłubywała z ziemi garnki pełne pieniędzy, oraz z narodzinami archeologii i pojawieniem się ludzi, którzy zajęli się rejestracją takich odkryć. Dobrym przykładem jest znaleziony w 1882 r. w Witaszkowie koło Gubina scytyjski skarb z VI w. składający się z 20 najwyższej klasy artystycznej przedmiotów ze złota (część zaginęła w czasie wojny, część można zobaczyć w Berlinie). Z czasem jednak zorientowano się, że zabytki archeologiczne można dobrze sprzedać, więc liczba zgłoszeń przypadkowych odkryć spadła. Teraz, kiedy każdy może kupić wykrywacz metali, jest jeszcze gorzej. – Większość skarbów odkrywanych w Polsce przez poszukiwaczy nie trafia do badaczy, tylko są spieniężane. Z szacunków wynika, że co roku znajdowanych jest u nas od kilku do kilkunastu skarbów, ale informacje o nich są szczątkowe – mówi dr Bogucki. Wynika to przede wszystkim ze złego prawa, dogmatycznej postawy części środowiska archeologicznego i złego funkcjonowania służb konserwatorskich. Na szczęście takie znaleziska zdarzają się też archeologom prowadzącym badania na terenach przeznaczonych pod inwestycje. W 2006 r. archeolodzy natrafili w Łosieniu (dzielnica Dąbrowy Górniczej) na garnek z tysiącem srebrnych monet z XII w. W tym samym roku w Małogoszczy koło Kielc, w trakcie robót ziemnych przy podłączaniu kanalizacji do domku jednorodzinnego, znaleziono naczynie z ponad 400 monetami z XI w. Właściciel zgłosił znalezisko, podobnie jak w zeszłym roku zrobiły to trzy panie z Bonina (okolice Koszalina), które sadząc kwiatki natrafiły na dwa dzbany z 4300 monetami z tego samego okresu. Królewskie klejnoty Czasami odkrycia skarbów zgłaszają detektoryści. Tak było w przypadku ponad 800 srebrnych monet i siekańców z XI w. znalezionych koło Mózgowa, w okolicach Iławy, które były drugą częścią skarbu znalezionego w tym miejscu w XIX w. i zaginionego w czasie II wojny światowej. Specjalistą od badania miejsc dawnych odkryć na terenie Wielkopolski jest poznański archeolog Mirosław Andrałojć, który natrafił na resztki znalezionych wcześniej skarbów z X i XI w. w takich miejscowościach, jak Kąpiel, Dzierznica, Zalesie czy Rogoźno. To ważne, bo w badaniu skarbu najbardziej liczy się odnalezienie go w całości. – Tylko wtedy możemy rekonstruować stosunki gospodarcze – podkreśla dr Bogucki. – Może i najwięcej skarbów pochodzi z wczesnego średniowiecza, ale najwspanialszy jest XIV-wieczny skarb średzki, w którym oprócz monet są także klejnoty królewskie i w dodatku, jak żaden inny, daje się powiązać z konkretnymi osobami i wydarzeniami historycznymi. Najpierw wiosną 1985 r. w miejscowości Środa Śląska, na Dolnym Śląsku, operator koparki natrafił na garnek pełen srebrnych monet. Trzy lata później kawałek dalej łyżka koparki zahaczyła o kolejne naczynie, tym razem wypełnione srebrnymi i złotymi monetami oraz klejnotami. Gdy archeolodzy zjawili się na miejscu, skarbu już nie było. Kilka lat minęło, zanim udało się go odzyskać, choć do dziś nie ma pewności, czy w całości. Od razu było jasne – w Środzie Śląskiej natrafiono na skarb o największej randze państwowej. Wśród klejnotów była bowiem korona zdobiona 193 szmaragdami, szafirami, akwamaryną, granatami i perłami, dwie pary zawieszek w stylu bizantyńskim i węgierskim, bransolety, pierścienie i wysadzana drogimi kamieniami zapinka. Historycy na podstawie zachowanych dokumentów doszli do wniosku, że muszą to być klejnoty z posagu Blanki de Valois, żony Karola IV Luksemburczyka, króla Czech i Niemiec, który w 1355 r. został cesarzem. Młoda żona nie doczekała cesarskiej koronacji, ale jej posag miał wpływ na karierę męża. Potrzebujący gotówki Karol IV poszedł za radą Jana ze Środy Śląskiej i zastawił posag Blanki u Mojżesza – bogatego średzkiego Żyda. Kupiec musiał ukryć skarb w połowie XIV w. podczas prześladowań Żydów średzkich, oskarżanych o sprowadzenie na miasto dżumy. Mojżesz najprawdopodobniej zginął i zabrał ze sobą do grobu tajemnicę królewskiego skarbu. Dziś posag Blanki de Valois można oglądać w muzeum w Środzie Śląskiej. W przypadku najliczniejszych w Polsce skarbów wczesnośredniowiecznych trudno badaczom poznać imiona ich właścicieli. Znacznie bardziej prawdopodobne jest to w przypadku skarbów średniowiecznych i nowożytnych znajdowanych w miastach, gdzie zachowały się dokumenty i listy właścicieli kamienic. Ustalenie właściciela udało się w przypadku skarbu znalezionego w lipcu 2010 r. w piwnicy Muzeum Historycznego Warszawy, na rynku Starego Miasta. Archeolodzy natrafili na 1211 monet z lat 1623–1707. – Dzięki temu, że skarb był w całości, mogliśmy ustalić, że stanowił on jednostkę rozliczeniową odpowiadającą 333,33 złotym polskim, czyli ok. 10 tys. gr – mówi archeolog Ryszard Cędrowski. – Z dokumentów wynika, że w 1703 r. kamienicę kupił grecki winiarz Krzysztof Kisz. Był jej właścicielem do 1713 r. Prawdopodobnie to on podzielił 1000 zł na trzy części i jedną z nich schował w piwnicy domu w czasie trwania wojny północnej (1700–21), gdy Warszawa przechodziła z rąk do rąk. Wieczne zagadki Nie wszystkie skarby tak łatwo zdradzają swoje tajemnice. W marcowym wydaniu brytyjskiego kwartalnika „Antiquity” pojawił się artykuł podsumowujący badanie anglosaskiego skarbu z Staffordshire. Badacze ujawniają, że Terry Herbert wykopał go w miejscowość Ogley Hay. Ponieważ skarb zakopano na wzniesieniu przy biegnącej w pobliżu rzymskiej drodze, zdawało się, że mógł być łupem rabusiów okradających podróżnych. Niestety, nie bardzo pasuje do tego zestaw znalezionych przedmiotów. Oprócz złotego złomu dominują w nim ozdoby militariów – rękojeści mieczy i noży oraz hełmu – nie ma monet ani rzeczy kobiecych, którymi najczęściej handlowano. Kolejna interpretacja zakładała, że w Ogley Hay zakopano łupy z pola bitwy, ale i to jest wątpliwe, bo przedmioty pochodzą z różnych okresów (od połowy VI w. do początku VIII w.), w dodatku brakuje broni czy wykończeń włóczni, pancerzy, pochew czy pasów. Zaczęto zatem rozważać, czy przypadkiem skarb nie jest efektem rabunku jakiejś sali pamięci albo depozytu w pogańskim sanktuarium. Obraz jeszcze bardziej zaciemnia obecność dwóch krzyży i inskrypcji na złotej blaszce. Skarb ze Staffordshire nadal tajemniczo milczy na temat swojej historii. Nawet jeśli nie zawsze potrafimy opowiedzieć, jaka była bezpośrednia przyczyna tezauryzacji większości skarbów, jedno jest pewne – ktoś chciał ukryć swoją własność, ktoś o niej zapomniał lub nie miał możliwości, by ją podjąć z tego podziemnego banku, i dzięki temu zbiegowi okoliczności możemy dziś podziwiać prastare klejnoty i monety.
Po dłuższej przerwie wracamy do prezentacji ciekawostek dotyczących się walorów znalezionych w tzw "masówce". Z zasady każdy filatelista skrupulatnie odkłada do pojemnika całości otrzymane wraz z korespondencją adresowaną do siebie, a także otrzymaną od przyjaciół i znajomych, którzy wiedzą o naszym hobby, a także walory otrzymane przy

1. Skarb Talleyrandów Pałac Talleyrandów w Żaganiu, fot. Shutterstock Ta fortuna opiewała na 4 mln marek niemieckich, nie licząc cennych listów. Skarb Talleyrandów należał do Doroty Talleyrand, nieszczęśliwej żony swego bogatego męża, która posiadała niezliczone kosztowności, w tym osobiste listy do Fredry i Chopina. Była tam też korespondencja Napoleona i bezcenne obrazy Canaletta, Rembrandta, Tycjana, Velázqueza czy Goi. Czytaj więcej: Skarb Talleyrandów – tajemnicza zagadka zaginionych Bursztynowa Komnata Odtworzona Bursztynowa Komnata w pałacu Katarzyny w Carskim Siole. Fot. Alexandra Lande, Shutterstock Piękny wystrój Bursztynowej Komnaty został zaprojektowany dla Fryderyka I i wykonany przez gdańskich mistrzów jubilerstwa i złotnictwa. Bursztyn to najcenniejszy skarb Bałtyku, a drogocenna Komnata warta była miliony – dziś jest właściwie bezcenna. Jej kopia, odtworzona w Carskim Siole i widoczna powyżej, kosztowała 11,5 mln dolarów. Bursztynowa Komnata jest do dziś symbolem zaginionego skarbu. Wiemy, że w 1942 r. trafiła w skrzyniach do zamku w Królewcu, dzisiejszym Kaliningradzie. Wiadomo też, że ponowie złożono wystrój i zapakowano do skrzyń w 1944 roku. Dalsze losy transportu są właściwie nieznane… Czy bursztynowe precjoza zostały zatopione razem ze statkiem Wilhelm Gustloff? Czytaj więcej: Bursztynowa Komnata – nierozwiązana zagadka zaginionego Portret Młodzieńca i inne dzieła sztuki Portret młodzieńca, Rafael Santi Najcenniejszy zaginiony obraz w dziejach Polski – Portret młodzieńca autorstwa Rafaela, wisiał w Muzeum Czartoryskich obok Damy z gronostajem Leonarda da Vinci i Portretu z miłosiernym Samarytaninem Rembrandta. Ale w odróżnieniu od dwóch swoich wielkich sąsiadów, bezcenny obraz nie powrócił w ramy po rubieżach II wojny światowej. Gdzie dziś jest? Najcenniejsze zaginione skarby w Polsce w dużej mierze mogą kryć się na Dolnym Śląsku. I to tu prowadzi trop śladem Młodzieńca… Oprócz Portretu za zaginione wciąż uznaje się około 840 dzieł sztuki z kolekcji Familii. Skarb Państwa odkupił w 2016 roku bogactwa książąt Czartoryskich i wedle postanowień umowy, gdyby w przyszłości odzyskano Portret młodzieńca, a także setki innych dzieł sztuki, stałyby się one automatycznie państwową własnością. Czytaj więcej: Portret młodzieńca – gdzie jest najcenniejszy zaginiony obraz w dziejach? 4. Złoto Wrocławia Rok 1945. Zniszczony ratusz we Wrocławiu. Źródło: Wikimedia Commons, CC BY Przełom 1944 i 1945 r. Na miasto zmierza Armia Czerwona. Wśród palącego się na ulicach dobytku wrocławian, wśród przygotowywanych na ostrzał kamienic, Niemcy muszą podjąć decyzję – co zrobić z wielkim skarbem. 7 ton depozytów bankowych i cywilnych – złoto Wrocławia, trzeba gdzieś ukryć. Kosztowności zostają bezpowrotnie wywiezione. Do dziś istnieje wiele teorii na temat miejsca ich ukrycia. I jest też niepublikowany wcześniej wywiad z tajemniczym niemieckim kapitanem, Herbertem Klose, który wyraźnie mataczył w zeznaniach… Kim był kapitan i gdzie się podziało złoto Wrocławia? Rzucamy trochę światła na tę zagadkę i typujemy kilka miejsc ukrycia skarbu w tekście: Złoto Wrocławia – gdzieś w Sudetach leży wielki skarb. Do dziś kosztowności gdzieś są. Nie znalazła ich bezpieka, choć na poszukiwania ruszał sam Jaruzelski. Poszukiwacze skarbów przekopali Dolny Śląsk wzdłuż i wszerz. Bez skutku…5. Skarb templariuszy Skarb templariuszy może dziś znajdować się wszędzie. Zdjęcie ilustracyjne, Shutterstock Skarb templariuszy ukryty w Chwarszczanach koło Kostrzyna nad Odrą, rozbudza wyobraźnię poszukiwaczy. Zakon gromadził liczne skarby podczas wojen z niewiernymi od XII wieku, a dzięki swemu bogactwu mógł też udzielać intratnych pożyczek. U templariuszy zadłużył się też Filip IV Piękny. Monarcha Francji doprowadził do kasaty zakonu. Jego mistrzów spalono na stosie, podobno w piątek trzynastego, stąd pechowość tej daty. Zostawiając zabobony, skarb templariuszy rzeczywiście istniał i musiał być potężny. Nawet jeśli przepuścimy przez sito opowieści o posiadaniu przez rycerzy Świętego Graala czy Arki Przymierza. Faktyczne skarby były gromadzone w złocie, biżuterii i monetach. Konfiskata paryskiego majątku templariuszy nie przebiegła po myśli Filipa Pięknego, bo nie odnaleziono złota ani na Półwyspie Iberyjskim, ani na Wyspach Brytyjskich, gdzie prowadziły ślady. Czy złoto jest więc ukryte w Polsce, w komandorii czyli kaplicy templariuszy w Chwarszczanach, otoczonej bagnami i naturalnymi zasiekami? Templariusze mieli je tu schować, co podobno nie mogło być trudne przy ich znajomości melioracji. Jak łatwo się domyślić, po kasacie zakonu wielokrotnie szukano skarbu. Także chwarszczańskie bagna przekopano. Ale niedokładnie… Poszukiwania trwające od 2004 do 2008 roku przerwano w tajemniczych okolicznościach. Nigdy nie zostały Skarb Inków Zamek w Niedzicy, fot. Shutterstock Potomek inkaskiego plemienia miał ukryć na zamku w Niedzicy cenny skarb. W czasach współczesnych w twierdzy nad jeziorem Czorsztyńskim pojawił się dziedzic fortuny z tajemniczym artefaktem wskazującym na jego związek z zaginionym skarbem. Co więcej, przedmiot przywieziony przez niego dowodził, że zamek w Niedzicy jest z pewnością tym właśnie miejscem, którego szuka. Więcej o skarbie Inków na pewno jeszcze napiszemy. Tymczasem więcej o samej twierdzy dowiecie się z tekstu: Na niedzickim zamku możecie znaleźć legendarny skarb Inków, ale uważajcie na jego strażniczkę!7. Skarb zamku Czocha Zamek Czocha, fot. Artur Kowalczyk, Polska Zachwyca © Więcej tu duchów niż żywych. Tajemniczy zamek Czocha skrywa podziemne korytarze, a w nich ukryty był skarb właściciela twierdzy. W wyniku najazdu nieprzyjaciela kosztowności zostały ukryte lub zakupione. Gdzie znajduje się złoto i klejnoty? Więcej ciekawostek w naszym tekście: Zamek Czocha – najbardziej nawiedzone miejsce w całej Polsce8. Skarb Średzki Najcenniejszy skarb w dziejach Polski wciąż nie jest kompletny… W czasie gdy Europę dziesiątkowała epidemia dżumy, przedsiębiorczy żyd wywiózł z Wrocławia królewski depozyt powierzony mu w zastaw. Najcenniejszy w dziejach Polski skarb ukrył w piwnicy. Żyd Mojżesz nie wrócił już po swoje kosztowności. Zostały one znalezione w czasach współczesnych. Historię ścigania znalazców przez milicję przybliżamy w naszym tekście: Skarb Średzki – najcenniejsze polskie znalezisko (FILM)9. Złoty Pociąg – czy naprawdę istnieje? Złoty pociąg, zdjęcie ilustracyjne, fot. Shutterstock Pancerny pociąg był widziany w okolicach stacji Wałbrzych Szczawienko pod koniec 1944 lub na początku 1945 roku. Co się w nim znajdowało? Spekuluje się o cennych dokumentach, broni chemicznej, zapasach amunicji i broni palnej, pieniądzach, a nawet słynnym Złocie Wrocławia, choć zdaniem historyków nie należy łączyć historii tych skarbów. Więcej o Złotym Pociągu i tym, czy istnieje naprawdę: Złoty pociąg – czy naprawdę istnieje? (FILM)

Skarb datowany na 1400-1200 przed naszą erą został odkryty w 1890 roku przez Heinricha Schliemanna (1822-1890) - odkrywcę i badacza Troi. Zawiera on wiele bezcennych artefaktów wykonanych ze złota i nie tylko jednak było w nim coś znacznie interesujące. Mianowicie są to siekierki, które do dziś uważane za najcenniejsze odkrycia dokonane w trakcie całego okresu wykopalisk Olsztyńska policja poszukuje od czwartku Agnieszki Obarzanek. 38-letnia mieszkanka gminy Jeziorany zaginęła. Nad jeziorem znaleziono część jej rzeczy. Policjanci proszą o pilny podaje TVN24, od czwartku nie ma kontaktu z kobietą. Wiadomo, że Agnieszka Obarzanek wyszła z domu w ubiegły czwartek ok. godz. 14:00. Ostatni raz widziano ją w miejscowości Tłokowo między jeziorami Ring, a Agnieszka ObarzanekTo właśnie tam znaleziono część osobistych rzeczy należących do zaginionej kobiety. To jej telefon komórkowy oraz bluzka z długim rękawem. W dniu zaginięcia mogła mieć na sobie jasną, biało-błękitną bluzkę oraz dżinsowe spodenki. Według policji, kobieta mogła oddalić się z tego miejsca. Agnieszka Obarzanek ma 170 cm wzrostu. Ma niebieskie oczy, jest szczupła. Nad ustami ma poszukują ratownicy, policja, rodzina oraz przyjaciele. Policjanci nie wykluczają żadnej część artykułu pod materiałem wideoZobacz także: Opuszczony "szpital śmierci". Polacy weszli do byłego sanatorium dla gruźlikówŹródło: TVN24, WP Wiadomości
A było co wywozić. W skarbcu znajdowało się blisko 200 ton złota w sztabkach oraz monetach bulionowych o wartości blisko 240 ówczesnych milionów dolarów. Po uwzględnieniu inflacji daje to 3,5 miliarda współczesnych dolarów. Olbrzymi skarb zdecydowano się ukryć w kopalni soli potasowych Kaiseroda w Merkers.
News Czy ktoś z Was marzył w dzieciństwie o znalezieniu prawdziwego skarbu? 🙂 Tak się składa, że pewien użytkownik Reddita dokonał niesamowitego odkrycia podczas sprzątania domu swoich dziadków w stanie Tennessee (USA). Bohater tej historii występujący na Reddicie pod nickiem ‘Evilenglish‘ napisał: „Ten dom odziedziczył mój Tato po swoich dziadkach. Tato jakiś czas temu odszedł i dom odziedziczyłem ja. Przez ponad 20 lat mieszkali w nim moi dziadkowie, którzy kupili go na przełomie lat 70. i 80. Zabraliśmy się za porządkowanie domu, by wystawić go na sprzedaż…” Wszystko zaczęło się za tymi drzwiami… W schowku tuż pod schodami był stary, brudny dywan z którym ‘Evilenglish‘ postanowił się rozprawić… … po zdjęciu dywanu odkrył dziwnie wyglądającą podłogę… … jak się pewnie domyślacie, był to ukryty sejf… Przez kilka dni starali się go (bezskutecznie) otworzyć stosując różne kombinacje, w tym daty urodzin dziadków. Ponieważ odkrycia dokonali w piątek, ślusarz wezwany do pomocy pojawił się dopiero po weekendzie… Chwile to trwało. To co znaleźli w środku przeszło ich najśmielsze oczekiwania! W sejfie znaleźli całe mnóstwo albumów i klaserów wypełnionych starymi monetami i starych banknotów. Banknoty zostały zniszczone przez wilgoć, ale monety (w większości) były świetnie zachowane. „Wiedziałem, że babcia kolekcjonowała monety i inne drobiazgi, ale nie sądziłem że jest tego aż tyle” pisał na portalu Reddit szczęśliwy znalazca. Wśród znalezionych okazów były srebrne monety… … i srebrne sztabki z 1788 roku! Jak widać na zdjęciach, było tego całkiem sporo Poza monetami i banknotami znaleźli również skrzynkę z zegarkami i biżuterią. Co ciekawe nie był to jedyny skarb odkryty na farmie należącej niegdyś do dziadków znalazcy. Nieco wcześniej w tym samym roku, wraz z bratem wynosili część mebli. Gdy odsunęli stół kuchenny znaleźli ukryty sejf. Udało się załadować go na ciężarówkę i zawieźć do pracy. Tam otworzyli sejf i znaleźli między innymi kilka pistoletów, 300 jednodolarówek oraz tak zwane „Barr Notes”. Były to banknoty unikalne ze względu na to, iż minister skarbu, którego podpis widniał na nich (Joseph W. Barr), urzędował zaledwie 29 dni na tym stanowisku…. za oraz
Na podstawie odnalezionych tuż po wojnie dokumentów udało się odtworzyć tzw. Listę Grundmanna zawierająca lokalizację 74 takich skrytek rozrzuconych po Dolnym Śląsku. Tam po wojnie
Detektoryści odkryli prawdziwy skarb: blisko 1500 srebrnych monet, grudkę srebra, fragment srebrnej ozdoby i srebrnej blaszki. Ostatnie odnalezienie historycznych brakteatów na terenie Lubania lub w jego okolicach miało miejsce ponad 100 lat temu Stowarzyszenie Miłośników Górnych Łużyc, Sekcja Detektorystów-LubańBlisko 1500 srebrnych monet pochodzących prawdopodobnie z XII oraz XIV w. zostało odkrytych pod Lubaniem przez poszukiwaczy ze Stowarzyszenia Miłośników Górnych Łużyc, Sekcji Detektorystów-Lubań. Średniowieczny depozyt warty jest kilkaset tysięcy złotych!Srebrne monety - brakteaty, zostały znalezione podczas prowadzonych poszukiwań zabytków oraz innych przedmiotów na podstawie wydanego pozwolenia Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Jeleniej Górze oraz pozwoleniu właściciela terenu, nadleśnictwa jednego z lasów leżących blisko Lubania. To właśnie na jego terenie doszło do tego nadzwyczajnego Podczas poszukiwań wykorzystujemy wykrywacze metali. Po namierzeniu sygnału, wykopujemy go przy pomocy szpadla. W tym przypadku było tak samo. Znalazca, Krzysztof Wojciechowicz namierzył sygnał metalowy zalegający w glebie. Po wykopaniu sygnału i wysypaniu ziemi obok, zauważyliśmy monety leżące na ziemi. Naszym oczom okazały się właśnie wspomniane brakteaty - mówi Maciej Dobrowolski, Kierownik Sekcji z obowiązującymi przepisami dotyczącymi poszukiwania zabytków (reguluje je ustawa o ochronie zabytków) detektoryści musieli przerwać dalsze wydobycie i powiadomić Wojewódzkiego Konserwatora Depozyt został odnaleziony 6 lipca (w środę) około godziny 17, czyli po godzinach urzędowania WKZ. Po krótkiej konsultacji z Polskim Związkiem Eksploratorów wspólnie uznaliśmy, że jedyną racjonalną decyzją będzie powiadomienie pobliskiego Muzeum Regionalnego w Lubaniu z którym współpracujemy od dłuższego czasu - opowiada Maciej 40 minutach od zgłoszenia na miejsce przybyli dyrektor muzeum oraz dwóch archeologów, którzy zajęli się dalszym wydobyciem skarbu. Prace archeologiczne rozpoczęły się około godz. a zakończyły o godz. 1 w wstępnym oczyszczeniu monet oraz ponownym ich przeliczeniu, odnaleziono w sumie:953 sztuki całych monet, lub nieznacznie uszkodzonych; 220 sztuk siekanych połówek monet; 315 sztuk różnej wielkości fragmentów monet; fragment ozdoby srebrnej; fragment kwadratowej srebrnej blaszki; grudkę srebra. Warto wspomnieć, że ostatnie odkrycie brakteatów na terenie Lubania lub w jego okolicach miało miejsce ponad 100 lat temu!- Ze swojej strony mogę zapewnić, że zrobimy wszystko aby odnaleziony depozyt pozostał w Muzeum Regionalnym w Lubaniu, zgodnie z wydanym pozwoleniem na poszukiwania zabytków. Poczynię też wszystkie kroki, aby Krzysiek otrzymał nagrodę za swoje niewątpliwie wyjątkowe znalezisko. Ponadto nie można zapomnieć również, że gdyby nie my, tzn. detektoryści, większość tak wspaniałych znalezisk jak właśnie nasze, nigdy nie ujrzałyby światła dziennego. Wielu archeologów uważa, że detektoryści wyłącznie niszczą zabytki. Nasz przykład pokazuje, że są w błędzie. Można odnaleźć wspaniały depozyt, a współpracując z archeologami można odpowiednio go zabezpieczyć oraz wydobyć z ziemi, zachowując cały kontekst historyczny - podsumowuje Maciej odkrycia skarbu i samo wydobycie możecie zobaczyć na filmie: Skarb na Dolnym Śląsku pod Lubaniem! Odnaleziono kosztownośc... Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera NNcf3Q.
  • b9zk8fcjt0.pages.dev/85
  • b9zk8fcjt0.pages.dev/95
  • b9zk8fcjt0.pages.dev/78
  • b9zk8fcjt0.pages.dev/13
  • b9zk8fcjt0.pages.dev/76
  • b9zk8fcjt0.pages.dev/8
  • b9zk8fcjt0.pages.dev/97
  • b9zk8fcjt0.pages.dev/96
  • skarby znalezione po wojnie